Pokazywanie postów oznaczonych etykietą look of the day. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą look of the day. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 3 marca 2013

A little bit of 50's / dots'n'roses / look of the day /

Możecie się śmiać (lub nie), ale odnoszę wrażenie, że wszyscy już wiedzą, jaką mam słabość do lat 50. Sama nawet czasem podśmiewam się z tego, że wchodząc do sklepu rzucam się na wszystko, co ma na sobie choćby fragment materiału w groszki. Czasem już z góry muszę ostrzegać, aby szybko odciągać mnie od tych rzeczy. Bo nieważne czy śliczne czy nie - groszki mają w sobie ten dziewczęcy urok, odrobinę niewinności i flirtu, coś, co nie pozwala mi z nich zrezygnować.
Dziś z rana pomimo przeziębienia poczułam wreszcie w powietrzu coś przypominającego wiosnę. Słońce już od wczoraj postanowiło odrobinę ożywić szarą rzeczywistość, więc nawet z katarem i bolącym gardłem nie mogłam odpuścić sobie krótkiego spaceru po okolicy. A gdy w głowie radość, na dworze wiosna (tak, tak, tu w Londynie już tu i ówdzie zielono), nie ma nic lepszego niż outfit pokazujący naszą radość.

No dobrze, może i nie wyglądam najlepiej (jednak chorobę widać nawet na zdjęciach), ale za to humor dopisuje. Zaszalałam więc trochę i założyłam na siebie czerwone rajstopy w różyczki. Wywołują uśmiech na mojej twarzy, bo kojarzą się z ostatnimi wakacjami :)


Właściwie rzadko można mnie zobaczyć w tak kolorowym wydaniu (no, może nie dla wszystkich jest to kolorowe, dla mnie jednak BARDZO). Ale czasem każdy potrzebuje poczuć się jak mała dziewczynka, w delikatnej spódniczce i butach prima baleriny.
 Jutro wybieramy się na wystawę fotografii Normana Parkinsona i mogę Wam zdradzić, że już nie mogę się jej doczekać. Z wiekiem zaczynam coraz bardziej doceniać sztukę, mimo że wydawało mi się, że doceniałam ją już dawno. Cieszę się, że zaczynam odnajdować radość w małych przyjemnościach :)

Szukam ciekawej książki, może możecie coś polecić?



sobota, 26 stycznia 2013

When it's freezing outside. / look of the day /

Kiedy naprawdę przychodzi taka prawdziwa, lubelska zima, zamarza mi wszystko od kostek po czubek nosa. A ponieważ właśnie teraz ta prawdziwa lubelska zima rozgościła się na dobre, na siebie wkładam codziennie warstwy i kolejne warstwy ubrań. Bo mróz przeszywa do szpiku kości!




I właśnie w takie dni jak dziś nie mam wyboru i wysokie obcasy zostawiam w szafie. Bo jednak lód leżący na chodnikach skutecznie odstrasza nawet najbardziej zagorzałe miłośniczki szpilek (takie jak ja). Ciepłe buty nie należą do ulubionych elementów mojej garderoby i kiedy tylko mogę staram się ich unikać. Nie dla mnie EMU i moonboots. Czułabym raczej nieswojo. Buty na zdjęciach (Wrangler) mają już ładnych parę lat, ale właśnie ze względu na to, że bardzo rzadko w nich chodzę - nadal trzymają się całkiem nieźle. I są to jedne z niewielu, których nie uważam po prostu za brzydkie ;)

Jak zapewne widzicie mam też pewne problemy z okryciami wierzchnimi. I znów - jestem ogromną przeciwniczką kurtek wszelkiego rodzaju, na czele z puchówkami. Wyglądam w nich po prostu okropnie i nigdy, pod żadnym pozorem nie zdecyduję się na jedną z nich. Choćbym miała w cienkim płaszczyku zamarznąć na śmierć ;)





A jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości - patrzcie jaka jestem wytrzymała! :D Gdybyście przypadkiem zastanawiali się, z czym jeszcze wiąże się bycie kobietą fotografa, tutaj zostało to obrazowo przedstawione. Co z tego, że mamy na dworze temperaturę -15. Jeśli on tak chce - sterczymy przed obiektywem w cieniutkim sweterku i tylko staramy się bardziej niż zwykle, żeby móc jak najszybciej się rozgrzać.

A Wy decydujecie się na spódnice lub sukienki w taki mróz? Bo ja z wiekiem coraz częściej ;)

środa, 16 stycznia 2013

Classic. Tzw. look of the day ;)

Troszeczkę mało czasu, żeby cokolwiek sensownego napisać. A jednak tu jestem. Zniknę na pewno od jutra aż do poniedziałku, więc chciałam jeszcze tu wpaść przed wyjazdem.

Zdjęcia z dzisiaj oczywiście. Bardzo typowa dla mnie, codzienna stylizacja. Nie miałam oczywiście zamiaru udawać, że nie mamy zimy za oknem. W tym zestawie było mi wygodnie i cieplutko :) Skórzane brązowe kozaki to podstawa mojej zimowej garderoby, a z obcasów ostatnio rzadko rezygnuję - przy moim wzroście i posturze naprawdę się przydają. Torebka i komin to moje prezenty gwiazdkowe :)
Zdaje mi się, że to dowodzi, iż jestem zdeklarowaną zwolenniczką dyskretnej elegancji. I cieszę się z tego.







A teraz życzę wszystkim dobrej nocy, a sama idę pakować walizkę. Czeka mnie cudowny weekend w Paryżu, nie mogę się doczekać!