piątek, 25 stycznia 2013

Zakupów (nie) szał. Czyli problemy, jakie trzeba pokonać szukając spodni idealnych.

Wczorajszy dzień obfitował nie tylko w czyste spalanie kalorii. Przypadkowo okazało się też po raz kolejny, że czasem nawet mamy chcą się wybrać na zakupy. Niestety nie oznacza to jeszcze, że chcą wziąć pod uwagę jakiekolwiek uwagi córek dotyczące ich wyglądu, ale jak to zawsze sobie powtarzam - warto próbować. I również jak zawsze okazuje się to bezowocne, bo do domu z zakupami wracam tylko ja, nie mama.

Cóż jednak zrobić, skoro nowe spodnie były mi absolutnie potrzebne? ;)

A powiem Wam w sekrecie, że znalezienie idealnych jeansów dla mnie graniczy wręcz z cudem. Chudnięcie ma swoje ogromne zalety, ale (nie żebym narzekała) ma też swoje wady. Jedną z nich jest konieczność wyrzucenia połowy szafy. Tyczy się to zwłaszcza jeansów i to zwłaszcza wtedy, kiedy jest się zdeklarowaną zwolenniczką jak najbardziej obcisłych rurek. Po wakacjach zdążyłam już wyrzucić przynajmniej 8 par, które na nic już by się nie zdały. Kilka takich jednak zostawiłam w szafie, bo były na tyle nowe, że szkoda mi było się ich pozbyć, nawet jeśli sprawiały wrażenie o 3 rozmiary za dużych. Ostatecznie jednak okazało się, że zostałam z 3 (słownie: trzema) parami jeansów w moim rozmiarze! Dwie z tych par są dodatkowo długości 7/8. Dla każdej kobiety byłoby chyba katastrofą posiadanie jednej pary jeansów!



Tak więc zakupy zakończyłam z nową świeżutką parą marmurkowych jeansów podobnych do tych na zdjęciach. Ale uwierzcie mi, nie było to łatwe!

Wydaje Wam się może, że będąc w miarę przynajmniej szczupłą znalezienie odpowiedniego rozmiaru jakiegokolwiek ciuszka nie jest problemem. Mnie też się tak wydawało. Gdy jeszcze jakiś czas temu wchodziłam do sklepu i marudziłam, że kiepsko wyglądam, bo noszę sobie rozmiar 36. Nie żebym miała jakiekolwiek problemy, bo Ci którzy mnie znają, wiedzą że do anoreksji mi tak samo daleko jak co najmniej stąd na Księżyc. Ale kobieta musi przecież na coś narzekać! Dieta jednak nigdy nie była dla mnie i dopiero kiedy wreszcie zrozumiałam, że to nie wygląd, ale zdrowie i samopoczucie są najważniejsze, zdołałam zrzucić kilka kilogramów. Tylko tutaj czekała mnie mała niespodzianka - bo teraz szukanie spodni (nie mówiąc już o stanikach!) stało się jeszcze trudniejsze i trwa średnio 2 miesiące!






Wiecie dlaczego widzicie teraz na blogu zdjęcia z dziecięcego lookbooka H&M? Tak właśnie, bo tam najprędzej malutkie i szczupłe dziewczyny znajdują odpowiednie dla siebie rozmiary. Pierwszym problemem z jakim się spotykamy szukając spodni jest ich długość. Bo nawet jeśli jakimś cudem okażą się dobre w biodrach (chwała niektórym sklepom za błogosławiony rozmiar 24 /32) - zapewne jednocześnie okażą się też za długie o jakieś 20 centymetrów. Oczywiście, możemy bawić się w skracanie, ale komu by się chciało? Każda z nas chciałaby czasem wyjść ze sklepu z gotowym ciuszkiem szytym jak na miarę. Tak więc bardzo często spodnie w normalnych sklepach nie spełniają oczekiwań.

Drugim problemem jest talia. A już zwłaszcza moje nietypowe biodra. Powiedziałabym, że strukturę kostną mam co najmniej dziwną, bo czy któraś z Was może się pochwalić ośmioma (zamiast czterech) kostkami u stóp i czterema (zamiast dwóch) kośćmi biodrowymi? Ja mogę. Tak więc moje spodnie muszą mieć stan wystarczająco wysoki, żeby nie skracać nóg i nie ukazywać moich górnych kości biodrowych, a jednocześnie na tyle niski, żeby tych moich bioder za bardzo nie wydłużać.

Część frustracji spowodowanej problemem z szukaniem spodni już wyładowałam stukając teraz w klawiaturę, ale postaram się jeszcze konstruktywnie (przynajmniej w miarę) zakończyć swój wywód.
Otóż moje drogie, jeśli tak jak ja macie problem dosyć krótkich nóżek, małego wzrostu, dziwacznych kości wystających w jeszcze bardziej dziwacznych miejscach i raczej szczupłej sylwetki - nie zrażajcie się i nie wbijajcie w boyfriendy tylko dlatego, że nie możecie znaleźć odpowiednich rurek. Bo tylko w obcisłych spodniach poczujecie się naprawdę seksownie ;) Polecam Wam więc parę miejsc, gdzie udało mi się kiedykolwiek kupić dobre jeansy. A są to: H&M (głównie dział dziecięcy, ale nie tylko), River Island, Pull&Bear (raz tylko się udało, nie wiem jakim cudem) i Cubus (najczęściej zbyt duże, ale coś może się trafić). I życzę Wam większego powodzenia w poszukiwaniu niż sobie samej. Bo w moje powodzenie powoli już przestaję wierzyć.

Dodatkowo pragnę zaznaczyć, że wcale a wcale nie narzekam na zrzucone kilogramy, a wręcz przeciwnie, właśnie idę sobie troszkę poćwiczyć. Wam też radzę czasem spróbować ;)


photos: hm.com, asos.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz